Kiedy wróciłam wczoraj do domu, mąż oglądał akurat japoński teleturniej. Przyłączyłam się do niego i nie mogłam się oderwać. Płakałam ze śmiechu. Nie miałam pojęcia, że w Japonii mają takie głupie zabawy! Kto się zgłasza do tych programów? Kto je wymyśla? Chyba muszą im za to dużo płacić, bo niektóre zabawy nie należą do zbyt przyjemnych. Nie napiszę, „kto to ogląda?” bo to akurat jasne.
Zły elektroniczny pomiar czasu w moim śnie
Naoglądałam się tych głupot, a potem w nocy śniło mi się i śniło. Widzę komputer z mnóstwem cyferek, a w jego tle biegnących ludzi. Domyślam się, że dokonywany jest tani elektroniczny pomiar czasu, a komputer zbiera dane. Chwilę później stoję na środku sali. Obok mnie jest basen, a w nim kisiel (albo coś innego, śliskiego) i mnóstwo małych piłeczek. W około pełno ludzi. Wielki wojownik sumo trzyma w dłoniach jakieś urządzenie. Domyślam się, że pomiar czasu na zawodach to jego zadanie. Wskakuję do basenu i łowię te obślizłe kulki, które ciągle mi się wymykają z rąk. Wyciągam je i wrzucam do specjalnego pojemnika, a widzowie patrzą się na mnie i śmieją. Nie zwracam na nich większej uwagi, ale mam wrażenie, że obstawiają, czy zdążę wyłowić wszystkie kulki. Jestem potwornie zmęczona. Mam wrażenie, że trwa to nieskończenie długo. W końcu zawody dobiegły końca. Na tablicy wyników pokazały się pomiary czasu uczestniczek. Przy moim nazwisku … wyskoczyło 0:00 ! Najwyraźniej sumo siadając zahaczył tyłkiem o urządzenie i skasował mój pomiar czasu!
I od nowa zaczęłam łowić te kulki, i łowiłam i łowiłam, a wszyscy w koło się ze mnie śmieli. Ten sen był strasznie męczący. W chwili przebudzenia wszystkie emocje ze snu przeniosły się w rzeczywistość. Leżałam w łóżku spocona i nie mogłam się pozbierać. Chciałam przestać myśleć i zasnąć, ale sen nie przychodził.
Więcej przeczytasz na stronie www.czasnachip.pl