W latach 80-tych ciężko było o jakikolwiek towar. Brakowało dosłownie wszystkiego. Jeśli nawet coś udało się zdobyć nikt nie marudził, nie wybrzydzał, brał to co akurat było dostępne. Dlatego dzieci chodziły w za dużych ubraniach po starszym rodzeństwie. Dominowały wzory w kara, pstrokate kolory niepasujące absolutnie do niczego. Co ciekawe nikt nie narzekał.

Powrót do ręcznie robionych czapek

ręcznie robione czapkiPamiętam ten czas gdy mój dziadek sam szył nam buty, robił zabawki z drewna. Sami gdy już podrośliśmy strugaliśmy łódki z kory, dziewczyny szyły szmaciane lalki. Babcia za to robiła na szydełku obrusy i serwetki a drutach skarpety, szaliki, czapki. Takie ręcznie robione czapki były w zimę na wagę złota. Praktycznie każdy miał jakąś manualną umiejętność, którą dało się wykorzystać w życiu codziennym. Potem gdy towarów było coraz więcej na półkach tym umiejętności typu hand made zaczęły zanikać. Nie wiem czy jeszcze w szkole na technice dzieci uczą się szyć, gotować, dziergać, haftować, budować karmniki dla ptaków. Tym bardziej w dzisiejszych czasach rzeczy robione ręczne stały się czymś ekskluzywnym, drogim, nietuzinkowym. Nie jest sztuką kupić coś co jest masowo wytwarzane na produkcji w milionach egzemplarzy. Dziś sztuką jest umiejętność stworzenia czegoś samodzielnie. Każdy w ten sposób powstały produkt jest niepowtarzalny, każdy ma swoją inną historię, każdy powstaje z myślą o indywidualnym kliencie.

W czasach pandemii odrobinę zaczęliśmy wracać do tych umiejętności. W mediach społecznościowych zaroiło się od ręcznie zrobionych czapek, opasek, kominów, skarpetek, świeczników. Od zdjęć upieczonych ciast, nowo wymyślonych dań. Zaczęliśmy mieć więcej czasu ale i potrzeba posiadania czegoś co nie można kupić w zamkniętym sklepie przyczyniła się do tego.